Fragment tekstu piosenki:
Przychodzimy, odchodzimy,
Leciuteńko, na paluszkach,
Szczotkujemy, wycieramy,
Buty nasze, twarze nasze,
Przychodzimy, odchodzimy,
Leciuteńko, na paluszkach,
Szczotkujemy, wycieramy,
Buty nasze, twarze nasze,
_„Przychodzimy, odchodzimy” to utwór, który w wykonaniu Ewy Demarczyk, ikony polskiej piosenki poetyckiej, znanej jako „Czarny Anioł”, nabrał wielowymiarowej głębi, wykraczającej poza pierwotne zamierzenia autorów. Słowa do tej piosenki napisał Janusz Jęczmyk, a muzykę skomponował Zygmunt Konieczny, wieloletni współpracownik Demarczyk i twórca muzycznego charakteru krakowskiej Piwnicy pod Baranami. Piosenka ta stała się jednym z kultowych hymnów tego legendarnego kabaretu.
Tekst rozpoczyna się od obrazu nieustannej, cichej przemiany: „Przychodzimy, odchodzimy, Leciuteńko, na paluszkach, Szczotkujemy, wycieramy, Buty nasze, twarze nasze, Żeby śladów nie zostawiać, Żeby śladu nie zostało”. W tych słowach kryje się głęboka refleksja nad ulotnością ludzkiego bytowania i pragnieniem, a może świadomością, że nasze istnienie jest z natury efemeryczne, a wszelkie próby pozostawienia po sobie trwałego śladu skazane są na niepowodzenie. Jest to poetycki wyraz rezygnacji, stoickiego pogodzenia się z przemijaniem.
Dalsze strofy rozwijają ten motyw, odnosząc go do ludzkich wytworów: „Miasta nasze, domy nasze, Na uwięzi się kołyszą, Tuż nad ziemią, ledwo, ledwo, Jak wiatr mały, to nie widać”. To sugestywny obraz kruchości cywilizacji i bezpieczeństwa, które jawią się jako tymczasowe, zawieszone między niebem a ziemią, podatne na najmniejsze podmuchy wiatru. Kiedy jednak „wielki wiatr się zdarzy, Wielka bieda: puszczą cumy, Zatrzepoczą się, zatańczą, Miasta nasze, domy nasze, I ulecą. W stratosferę” – staje się jasne, że wszelka stabilność jest iluzją. „Wielki wiatr” może symbolizować historyczne kataklizmy, rewolucje, polityczne zawieruchy czy po prostu nieokiełznane siły natury i losu, które bezpowrotnie unicestwiają dorobek pokoleń.
Ciekawostką jest, że Janusz Jęczmyk pierwotnie postrzegał swój tekst jako poodwilżową satyrę na temat ówczesnej władzy. Jednak to właśnie muzyka Zygmunta Koniecznego i niezrównana interpretacja Ewy Demarczyk sprawiły, że piosenka nabrała zupełnie innego sensu. Konieczny, dla którego interpretacja była niemal tak samo ważna jak kompozycja, tworzył muzykę z myślą o konkretnym wykonawcy, aby umożliwić mu wyartykułowanie ekspresji, która określi właściwą, współczesną treść tekstu. Demarczyk, z jej niezwykłą ekspresją, osobowością estradową i wybitnymi zdolnościami interpretacyjnymi, potrafiła nadać utworom intensywny nastrój, podkreślając ich wymowę lub nawet nadając im nowe znaczenie. W jej wykonaniu „Przychodzimy, odchodzimy” przekroczyło ramy satyry, stając się uniwersalną przypowieścią o kondycji ludzkiej.
Następnie pojawia się obraz człowieka: „Przygarbionych w pustym polu, Bez oparcia, bez osłony, Bez niteczki choćby, co by Przytwierdzała nas do ziemi, Wiatr nas porwie i poniesie, Za kołnierze podniesione, Porozrzuca. Gdzieś w przestrzeni”. To sugestywna wizja ludzkiej bezbronności i zagubienia w obliczu potęgi żywiołów lub historii, niemożności zakotwiczenia się, rozproszenia i zapomnienia. Człowiek staje się tu niczym pył, który wiatr może porwać i rzucić w nieznane.
Ostatnia zwrotka przynosi zaskakujący, choć gorzki, akcent pogodzenia: „Nam to nic. My przeczekamy. Jak się skończy, jak ucichnie, To wstaniemy, otrzepiemy, Dłonie nasze, klapy nasze, Żeby śladu nie zostało; Od początku zbudujemy, Miasta nasze, domy nasze, Sprzęty nasze, lampy nasze, Żeby wiatr miał czym kołysać”. To nie heroiczny sprzeciw, lecz rodzaj stoickiej, niemal obojętnej wytrwałości. Ludzie, niczym mrówki, wciąż na nowo budują swój świat, wiedząc, że i on zostanie kiedyś zniszczony. Finałowe „Żeby wiatr miał czym kołysać” jest niezwykle przejmujące – wskazuje na cykliczność istnienia, na to, że nawet zniszczenie jest częścią tego wiecznego rytmu, a ludzka praca staje się jedynie materiałem dla kolejnych podmuchów wiatru. Jest w tym pewna melancholijna akceptacja nieskończonego cyklu tworzenia i niszczenia.
Ewa Demarczyk, artystka rzadko udzielająca wywiadów, której sztuka była głównym medium komunikacji, uczyniła z tej piosenki mistrzowskie misterium. Jej intensywny, dramatyczny wokal, przechodzący od szeptu do niemal krzykliwego crescendo, w połączeniu z oniryczną i dynamiczną zarazem muzyką Koniecznego, sprawił, że „Przychodzimy, odchodzimy” stało się ponadczasową medytacją o ludzkiej egzystencji, jej kruchości, uporze i wiecznym cyklu przemian. To utwór, który pozostaje głęboko rezonujący z odbiorcami, niezależnie od epoki, dzięki swojej uniwersalnej wymowie i niezapomnianej interpretacji.
Interpretacja powstała z pomocą AI na podstawie tekstu piosenki i informacji z Tekstowo.pl.
Twoja opinia pomaga poprawić błędy i ulepszyć interpretację!
✔ Jeśli analiza trafia w sedno – kliknij „Tak”.
✖ Jeśli coś się nie zgadza (np. kontekst, album, znaczenie wersów) – kliknij „Nie” i zgłoś błąd.
Każdą uwagę weryfikuje redakcja.
Zgadzasz się z tą interpretacją?