Fragment tekstu piosenki:
po marzeniach
trupy biegną
taki pejzaż
taki pejzaż
po marzeniach
trupy biegną
taki pejzaż
taki pejzaż
Piosenka „Taki pejzaż” w wykonaniu Ewy Demarczyk, z muzyką Zygmunta Koniecznego i tekstem Andrzeja Szmidta, stanowi jedno z najbardziej przejmujących dzieł polskiej poezji śpiewanej, głęboko zakorzenione w powojennej wrażliwości i egzystencjalnej refleksji. Utwór ten, zaprezentowany po raz pierwszy w 1963 roku na I Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, gdzie Demarczyk zdobyła pierwszą nagrodę, natychmiast stał się fenomenem, porażając publiczność i krytykę swoją ekspresją i oryginalnością.
Już od pierwszych wersów tekst Szmidta maluje obraz świata skrzywionego, niemal apokaliptycznego, w którym tradycyjne wartości ulegają dezintegracji. „Psy kulawe stroją drogi, diabeł dziewkom plącze nogi, drzewa kwiatom, kwiaty cierniom, po marzeniach trupy biegną” – ta wizja to nie sielankowy krajobraz, lecz pejzaż wewnętrzny, psychizacja rzeczywistości, pełen paradoksów i brutalnych zestawień. Kulawe psy, diabeł wplątujący się w ludzkie losy, roślinność zamieniająca piękno w ból, a wreszcie trupy goniące za marzeniami – wszystko to symbolizuje wszechobecny chaos, zniszczone nadzieje i okrucieństwo, być może będące echem wojennych doświadczeń, które odcisnęły piętno na pokoleniu Baczyńskiego i Szmidta. To gorzkie odzwierciedlenie losu zwykłych ludzi, pokiereszowanych przez Historię, od której „wiatry sieją”.
Refren „taki pejzaż” powtarzany z obsesyjną konsekwencją, podkreśla niezmienność i wszechobecność tej ponurej scenerii, stanowiąc zarówno rodzaj konstancjusza, jak i westchnienia rezygnacji. W drugiej strofie, choć obraz pozostaje mroczny, pojawiają się zaskakujące przełamania: „nieraz zbrodniarz łzą zapłacze, ślepy żebrak znajdzie pracę”. To chwile, w których spod powierzchni zła i beznadziei wyłania się ludzka, nieoczekiwana reakcja lub cud. Jednakże nawet te przebłyski światła są naznaczone niejednoznacznością – „błędny ognik ciemny parów, bosy rycerz złoty laur” – sugerując, że nadzieja może być złudna, a triumf okupiony cierpieniem, lub że jest on możliwy mimo wszelkich przeciwności.
Kluczowe dla interpretacji staje się trzecia część utworu: „wiatry wieją, sosny krzywe, nieprzydatne, lecz prawdziwe”. Te „krzywe sosny” stają się metaforą autentyczności, wartości samego istnienia, które, choć może być „nieprzydatne” w sensie pragmatycznym, zachowuje swoją „prawdziwość”. W świecie pełnym pozorów i zniekształceń, prawda leży w niedoskonałości, w prostocie bytu, który nie musi spełniać żadnych kryteriów użyteczności, by być cennym.
W tym miejscu wkracza postać „grajka” – artysty, poety, który „piosenkę z nich wyładzi, snem napoi, gwiazdkę zdradzi”. To on jest tym, który potrafi dostrzec i wydobyć piękno z „nieprzydatnych, lecz prawdziwych” sosen, przekształcając surową rzeczywistość w sztukę. Grajek oferuje ukojenie („snem napoi”), a jednocześnie zdradza „gwiazdkę”, co można interpretować jako demaskowanie iluzji, obnażanie ukrytych prawd lub nadawanie nowego znaczenia rzeczom pozornie błahym. Z jego rąk powstaje „pejzaż śpiewny rzewny”, czyli krajobraz, który – mimo tragicznych treści – jest melodyjny i wzruszający, estetycznie przetworzony, pozwalający na katharsis.
W wykonaniu Ewy Demarczyk, ten tekst zyskał swoją ostateczną, niepowtarzalną formę. Zygmunt Konieczny, kompozytor, świadomie tworzył muzykę, która nie tylko ilustrowała słowa, ale je interpretowała, wydobywając z nich dramatyzm i głębię. Demarczyk, nazywana „Czarnym Aniołem” polskiej piosenki, z jej „piosenkarstwem totalnym” – ascetyczną oszczędnością gestu, czernią stroju i mistrzowskim operowaniem głosem – potrafiła przekazać protest i bunt przeciwko śmierci, żal, rozpacz i strach przed cierpieniem. Jej interpretacja koncentrowała się na nastroju, na „barwach słów” i ich „dźwięku”, zacierała głoski, tworząc „rozmigotaną, opalizującą siatkę dźwięków”, przerywaną gwałtownymi wybuchami sylab. Wokalizy Demarczyk i specyficzny sposób artykulacji sprawiały, że słowa „nabrzmiewały dramatyczną pasją”, budując potężne crescendo, które przywoływało „nienazwane wizje” i „koszmary senne”. W tym kongenialnym duecie kompozytor-wykonawczyni, muzyka Koniecznego i głos Demarczyk stały się symbolem artystycznej niezależności, przekuwającej ambitny, trudny repertuar w arcydzieło.
Dziś „Taki pejzaż” wciąż inspiruje. Najnowszy album ANAKLASIS, na którym Agata Zubel wraz z zespołem oferuje nowe opracowanie tego utworu, potwierdza jego ponadczasowość i uniwersalność. Zubel podkreśla, że jej celem jest hołd złożony Zygmuntowi Koniecznemu i pierwszym wykonawcom, jednocześnie zaznaczając, że nie stara się być drugą Demarczyk, lecz wnosi własną wrażliwość muzyczną i artystyczną. To świadczy o sile tego „pejzażu” – zdolności do ciągłego odradzania się w nowych formach, przekazywania głębokich emocji i refleksji kolejnym pokoleniom, dowodząc, że prawda i piękno, choćby i „nieprzydatne”, pozostają nieśmiertelne.
Interpretacja powstała z pomocą AI na podstawie tekstu piosenki i informacji z Tekstowo.pl.
Twoja opinia pomaga poprawić błędy i ulepszyć interpretację!
✔ Jeśli analiza trafia w sedno – kliknij „Tak”.
✖ Jeśli coś się nie zgadza (np. kontekst, album, znaczenie wersów) – kliknij „Nie” i zgłoś błąd.
Każdą uwagę weryfikuje redakcja.
Zgadzasz się z tą interpretacją?