Tekst piosenki "Biedronka" autorstwa Papajaka Watykaniaka to utwór niezwykle kontrowersyjny i prowokacyjny, który celowo szarga tabu, wykorzystując wulgarny język i szokujące obrazy do wyrażenia radykalnej krytyki. Na pierwszy rzut oka, tytułowa biedronka, kojarzona zazwyczaj z niewinnością, dziecięcymi piosenkami i „bożą krówką”, staje się ironicznym punktem odniesienia w pieśni, która z każdym wersem pogrąża się w coraz głębszej profanacji. Cały utwór zdaje się być manifestacją oburzenia i buntu, ubraną w formę brutalnej, niemal anarchistycznej poezji.
Centralnym motywem, który powtarza się refrenowo, jest stwierdzenie: „Tylko biedronka nie ma członka, nie ma członka biedronka”. Ta prosta, z pozoru absurdalna fraza, staje się kotwicą dla szeregu kolejnych, znacznie bardziej dosadnych i obscenicznych obserwacji. Biedronka, jako symbol czystości i nieskazitelności, zostaje zestawiona z ludzką seksualnością w jej najbardziej surowej i transgresyjnej formie. W kontekście kolejnych wersów, brak członka u biedronki symbolizuje swoistą aseksualność lub niewinność, która radykalnie kontrastuje z obsesyjną wręcz obecnością seksualności w świecie przedstawionym przez artystę.
Początkowe linijki, „Bogaty smak życia znają, penisy przepiękne mają”, otwierają utwór bezkompromisową celebracją męskiej seksualności, choć ton jest niejasny – czy to podziw, czy ironia. Następnie pojawiają się wiersze: „Kobiety i transwestyci, nie mają penisy w rzyci”. Ta linia, choć wulgarna, odnosi się do różnych form ekspresji płciowej i tożsamości. Wskazuje na odmienność doświadczeń seksualnych i biologicznych, ponownie kontrastując je z archetypiczną męskością, a przede wszystkim z figurą biedronki. Może to być brutalny komentarz do społecznego postrzegania płci i seksualności, celowo raniący, aby zwrócić uwagę na problem wykluczenia lub niezrozumienia.
Najbardziej uderzające i z pewnością wywołujące szok i zgorszenie są wersy skierowane bezpośrednio przeciwko głowie Kościoła katolickiego: „I papież Jan Paweł drugi, nim dzieci pierdolić lubił”. Jest to jawna, niezwykle brutalna i wulgarna aluzja do oskarżeń o pedofilię i tuszowanie skandali seksualnych w Kościele katolickim, które przez lata wstrząsały opinią publiczną. Użycie imienia tak kanonizowanej i czczonej postaci, szczególnie w Polsce, w połączeniu z tak drastycznym oskarżeniem i obscenicznym słownictwem, jest aktem bezprecedensowej profanacji. Utwór ten, wraz z innymi tytułami Papajaka Watykaniaka, takimi jak "Autopederastia" czy "Fiut papaja", jasno wskazuje na jego antyklerkialny i antypapieski charakter twórczości. Papajak Watykaniak, jako artysta, konsekwentnie buduje swoją tożsamość na prowokacji i przekraczaniu granic. Informacje o tym, że twórczość Papajaka Watykaniaka bywa "spadła z rowerka" (usuwana) z platform, potwierdzają jej graniczny i kontrowersyjny charakter. Wbrew jednemu z wyników wyszukiwania, sugerującemu, że jest to pseudonim autora książek dla dzieci Marka Szyszko, inne źródła i sam ton piosenki silnie wskazują, że jest to albo celowa mistyfikacja, albo złośliwa ironia, mająca na celu pogłębienie szoku.
Ostatnie linijki piosenki – „Pęka przeponka, papieża mielonka, w dupie biskupa pieronka” – stanowią kulminację tej językowej i tematycznej transgresji. To obrazy skrajnie wulgarne, fizjologiczne i wręcz groteskowe. Są one tak obrzydliwe, że wykraczają poza zwykłą krytykę, stając się aktem symbolicznej destrukcji i desakralizacji autorytetu Kościoła. „Mielonka papieża” i „pieronek biskupa” to sugestie całkowitego poniżenia i zniszczenia, zredukowania duchownych do czegoś niegodnego i plugawego. Całość brzmi jak krzyk rozpaczy, furii i buntu przeciwko hipokryzji i krzywdom, które artysta lub jego odbiorcy mogą utożsamiać z instytucjami kościelnymi.
Podsumowując, „Biedronka” Papajaka Watykaniaka to utwór, który wykorzystuje ekstremalną wulgarność i bluźniercze skojarzenia do stworzenia agresywnego komentarza społeczno-religijnego. Nie jest to piosenka o uroczym owadzie, lecz o utraconej niewinności, perwersji władzy i brutalności rozczarowania. Artysta świadomie prowokuje, uderza w najświętsze wartości, aby zmusić do refleksji nad ciemnymi stronami rzeczywistości, które dla niego są nierozerwalnie związane z instytucjami, które teoretycznie powinny reprezentować dobro i moralność. To dzieło, które, choć szokujące, z pewnością wywołuje silne emocje i zmusza do dyskusji o granicach wolności słowa i sztuki.