Piosenka „Fun Fun Fun” The Beach Boys to kwintesencja kalifornijskiego snu o młodości, wolności i beztroskiej zabawie, przefiltrowana przez perspektywę nastoletniego buntu i konsekwencji. Utwór, napisany przez Briana Wilsona i Mike'a Love'a, wydany 3 lutego 1964 roku, stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych hymnów zespołu i nieodłącznym elementem ich koncertów przez ponad pięćdziesiąt lat. Tekst opowiada historię młodej dziewczyny, która pożycza Forda Thunderbirda od ojca, by beztrosko mknąć ulicami, z radiem nastawionym na cały regulator, zamiast, jak obiecała, udać się do biblioteki. To właśnie to oszustwo i późniejsze odebranie kluczy przez ojca stają się centralnym punktem narracji.
Geneza utworu jest szczególnie interesująca i osadzona w rzeczywistości. Chociaż Mike Love twierdził, że inspiracja była „bardziej ogólna”, bazująca na uniwersalnym doświadczeniu młodych ludzi pragnących pożyczyć samochód rodziców i wyruszyć na przejażdżkę, istnieją konkretne anegdoty. Jedna z nich mówi o Shirley Johnson, studentce University of Utah i częściowo zatrudnionej sekretarce w stacji radiowej KNAK, której ojciec był właścicielem tejże stacji. Shirley skłamała, że idzie do biblioteki, a zamiast tego pojechała do lokalnego drive-in z hamburgerami. Kiedy jej ojciec odkrył prawdę, odebrał jej prawo jazdy. Członkowie The Beach Boys, goszcząc w stacji na wywiadzie, usłyszeli tę historię i, rozbawieni, zaczęli spisywać pomysły na piosenkę w drodze na lotnisko. Inna plotka głosi, że piosenka była inspirowana dziewczyną, z którą spotykał się Dennis Wilson, która również oszukiwała ojca, że jedzie do biblioteki jego T-Birdem, a w rzeczywistości spędzała czas z Dennisem. Niezależnie od dokładnej inspiracji, piosenka doskonale oddaje ducha młodzieńczego buntu i chęci doświadczania wolności, którą symbolizuje samochód.
Muzycznie utwór jest arcydziełem kalifornijskiego brzmienia, łączącym dynamiczny bit, fantastyczną linię basu, porywające saksofony Steve’a Douglasa i Eda Migliori oraz oczywiście, charakterystyczne dla The Beach Boys, harmonie wokalne. Otwierające intro na gitarze elektrycznej, które Love zasugerował, aby było w stylu Chucka Berry’ego (jak w „Johnny B. Goode”), nadaje piosence natychmiastowo rozpoznawalny i energetyczny charakter. Mike Love, który napisał większość tekstu, przyznał, że był pod wpływem Chucka Berry’ego i jego umiejętności tworzenia „małych winetek” w piosenkach. Warto wspomnieć, że wczesne partie perkusji i wypełnienia perkusyjne były inspirowane twórczością Phila Spectora. Brian Wilson, znany ze swojego produkcyjnego geniuszu, potrafił stworzyć to wszystko w zaledwie trzy godziny.
Piosenka pierwotnie nosiła tytuł „Run, Run, Run”, co ujawnił Russ Titelman, który odwiedził Briana podczas pracy nad utworem. Co ciekawe, ojciec braci Wilsonów i ówczesny menedżer zespołu, Murry Wilson, początkowo nie był zadowolony z tematyki utworu, uznając go za niemoralny ze względu na temat młodzieńczego buntu. Odwołał nawet jedną sesję nagraniową, ale Brian Wilson ją przełożył. Mimo to utwór został nagrany 1 stycznia 1964 roku w United Western Recorders w Hollywood i wydany zaledwie sześć tygodni później. Finalnie „Fun Fun Fun” dotarło do 5. miejsca na liście Billboard Hot 100, choć jego drogę na sam szczyt zablokowały trzy single The Beatles: „She Loves You”, „I Want to Hold Your Hand” i „Please Please Me”, oraz „Dawn (Go Away)” zespołu The Four Seasons. Fascynujące jest to, że pomimo swojej popularności w USA, utwór nigdy nie zagościł na brytyjskiej liście przebojów.
Finałowa zwrotka piosenki wprowadza element pocieszenia i alternatywy. Kiedy ojciec w końcu przejmuje kluczyki do T-Birda, narratorka zwraca się do dziewczyny, sugerując, że zabawa wcale się nie kończy, a wręcz przeciwnie – „But you can come along with me, ‘cause we got a lot of things to do now”. To przejście od indywidualnej, nieco egoistycznej przyjemności do wspólnej, potencjalnie nieskończonej zabawy, której już nic nie może odebrać, jest poetyckim podsumowaniem młodzieńczego optymizmu. To przesłanie sprawia, że „Fun Fun Fun” to nie tylko opowieść o buncie, ale także o wiecznej pogoni za radością i odkrywaniu nowych możliwości, nawet gdy jedna przygoda dobiega końca.