Interpretacja Call Of The Wild - Midge Ure

Utwór „Call Of The Wild” Midge’a Ure’a to piosenka o głębokim emocjonalnym wydźwięku, pochodząca z jego debiutanckiego solowego albumu The Gift, wydanego 7 października 1985 roku. Powstał on w szczególnym czasie w karierze artysty, gdy Midge Ure, będąc w przerwie od Ultravox i po zaangażowaniu w projekty Band Aid/Live Aid, zbudował domowe studio, aby nagrywać swoje pomysły. Tekst piosenki, którego współautorami są Daniel Mitchell, Colin King i Midge Ure, maluje sugestywny obraz wewnętrznego konfliktu i desperackiej prośby o pozostanie.

Od samego początku, utwór zanurza słuchacza w surowym, naturalnym krajobrazie: „Outside wild winds are calling / Broken leaves are falling”. Obraz dzikiego wiatru i opadających liści natychmiast budzi poczucie niepokoju, przemijania i sił natury, które mogą być zarówno potężne, jak i nieokiełznane. Te zewnętrzne zjawiska stają się metaforą wewnętrznego stanu narratora, który czuje, że „upada” przed ukochaną osobą, tak jak liście opadają przed wiatrem. Noc powraca, a „domowe ognie płoną”, co symbolizuje ciepło, bezpieczeństwo i bliskość, które narrator pragnie chronić. Porównanie „Like I burn before you” sugeruje intensywność uczuć – pasji, oddania, a może też niepokoju.

Centralnym punktem utworu jest powtarzające się, błagalne wołanie „Don’t go”. To prośba, by ukochana osoba nie uległa „zowowi dziczy” – tajemniczej, pierwotnej sile, która grozi rozdzieleniem. Jak zauważył jeden z recenzentów, piosenka wydaje się być „błaganiem mężczyzny do kobiety, by nie opuszczała go dla 'zowu dziczy'”. Narrator pragnie stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu u boku tej osoby, wierząc, że jego życie będzie pełne tylko wtedy, gdy będą razem.

Obrazy wilka wyjącego jej imię, serca „upadającego w jej dłoni” i magii, która ją otacza, wzmacniają poczucie nieuchronności i mistycyzmu. Czy „zów dziczy” to zew przygody, niezależności, czy może innej miłości? Tekst nie precyzuje, pozostawiając miejsce na osobistą interpretację. Jednak to, co staje się jasne, to fakt, że ta „dzicz” jest czymś silniejszym niż codzienna rutyna, czymś, co może wywabić ukochaną osobę z bezpiecznego „domu”. Narrator próbuje temu zapobiec, obiecując: „I will build a world around you”, co jest wyrazem jego bezgranicznego poświęcenia i chęci stworzenia azylu.

W wywiadach Midge Ure podkreślał, że podczas nagrywania czasem podąża za uczuciem muzyki bardziej niż za dosłownym tekstem. Ta swoboda twórcza jest wyczuwalna w „Call Of The Wild”, gdzie muzyka buduje napięcie, a w tle pojawiają się mocne bębny, podkreślające dramatyzm. Ciekawostką jest, że teledysk do utworu, który pokazuje Midge’a Ure’a malującego i wędrującego po odległej nadmorskiej scenerii, został przez niektórych uznany za „nudny” i nieoddający „dramatyzmu” tekstu, który sugeruje raczej dzikie stepy azjatyckiej pustyni. Sam Ure przyznał, że tworzenie teledysków było dla niego wyczerpujące, pełne zimna i zmęczenia, w przeciwieństwie do komfortu studia. Ta rozbieżność między wizją a odbiorem klipu tylko pogłębia tajemnicę wokół interpretacji „zowu dziczy” – czy to po prostu wewnętrzny niepokój artysty, czy też uniwersalne wezwanie do czegoś więcej?

Ostatecznie, „Call Of The Wild” jest potężnym hymnem o miłości i stracie, wyrażającym strach przed rozstaniem i głębokie pragnienie utrzymania związku. Ure, artysta, który często postrzega muzykę jako „uzdrowiciela” i „ścieżkę dźwiękową życia”, stworzył utwór, który porusza uniwersalne lęki przed samotnością i utratą, zapraszając słuchacza do zmierzenia się z własnym „zowem dziczy” i tym, co jesteśmy gotowi zrobić, by chronić to, co kochamy.