Fragment tekstu piosenki:
Bo/I/A ona gada, ona gada
Aż mi robi się źle
I ona gada, ona biada
Ona nie wi, co chce
Bo/I/A ona gada, ona gada
Aż mi robi się źle
I ona gada, ona biada
Ona nie wi, co chce
Utwór Kazimierza Krukowskiego, „Ona gada”, to klasyczny przykład błyskotliwej piosenki kabaretowej okresu międzywojennego, która z humorem i nieco prześmiewczą czułością portretuje zjawisko niekończącej się kobiecej mowy. Kazimierz Krukowski, znany szerszej publiczności jako Lopek, był jedną z najważniejszych postaci polskiego kabaretu, mistrzem monologu i piosenek satyrycznych, często opartych na obserwacji codziennego życia. „Ona gada” w doskonały sposób wpisuje się w jego emploi, przedstawiając męża, który, zmęczony trudem dnia i nawałem trosk, pragnie chwili spokoju, lecz w domu zastaje nieustający potok słów ze strony swojej małżonki.
Piosenka otwiera się refleksją narratora o tym, że w domu, choć poza nim może nie ma kontroli nad światem, to „jestem Neron, jestem tyran, jestem car” – co od razu wprowadza element groteskowej hiperboli, sugerując jego (pozorne) panowanie. Ironia polega na tym, że to rzekome panowanie jest całkowicie podważane przez główny temat utworu: wszechogarniającą gadatliwość żony. Mężczyzna zdaje się pytać, czy istnieje jakikolwiek środek zaradczy na taki „los”, na żonę, która „gada, ona gada, aż mi robi się źle”. To, co jest tutaj wyrażone, to nie tyle złość, ile głębokie zmęczenie i rezygnacja, połączone z pewną bezradnością.
Narrator, przedstawiający się jako człowiek pełen głowy, z nowymi troskami każdego dnia, podkreśla, że jego żona jest zjawiskiem powszechnie znanym, nie wymagającym specjalnego przedstawiania Panu, czyli słuchaczowi: „Co będę zresztą mówić Panu, Pan ją przecież zna”. Jest to sprytny zabieg, budujący wspólnotę doświadczeń z publicznością, która mogła utożsamiać się z opisaną sytuacją. Żona gada „ni stąd ni z owąd”, dotyka wielu tematów, ma na wszystko „à propos” (czyli właściwie, przy okazji). Jej mowa jest chaotyczna, skacząca z tematu na temat, od spraw małżeńskich „Salcie i Malcie”, przez osobistości jak „Rzymie i Tuwimie” (ciekawy akcent, zważywszy, że Julian Tuwim był kuzynem Krukowskiego i polecił go do kabaretu Qui Pro Quo), aż po prozaiczne obserwacje, że „się dymi piec” czy „dzisiaj śnieg”. Te z pozoru nonsensowne zestawienia podkreślają brak spójności w jej opowieściach i potęgują wrażenie męczącego strumienia słów.
W refrenie, powtarzające się „ona gada, ona gada” oraz „ona biada, ona biada” doskonale oddaje natarczywość i monotonię tej sytuacji. „Biada” może oznaczać zarówno użalanie się, narzekanie, jak i po prostu głośne mówienie, często bez celu. Mężczyzna jest na granicy wytrzymałości: „Inny już by się wściekł”, ale on sam jedynie konstatuje, że „już nie mogę, już nie mogę”. Zwraca się do bliżej nieokreślonego „Pana”, wyrażając życzenie, aby i on doświadczył takiej sytuacji: „Lecz ja bym chciał zobaczyć / Jak byś Pan tak mógł”. To kolejny element budujący komiczne zbratanie z odbiorcą, który ma zrozumieć, że to nie jest tylko jego osobisty problem.
Piosenka zyskuje dodatkowy wymiar poprzez autoironiczny portret narratora. Mówi o sobie: „Nie jestem już ten młodzik, mam trzydzieści sześć / W mym wieku o to chodzi, żeby spać i zjeść”. To wyznanie podkreśla jego pragnienie prostego, spokojnego życia, które jest zakłócane przez nieustanne „gada-biada”. Końcowe linijki są szczególnie trafne: „Wszak są ewenementy / Że człowiek do rozmówki / Ni ma głowy, ni ma sił”. I w najbardziej intymnym momencie, kiedy człowiek po prostu chce spokoju, „ona w takiej chwili / Przypuszcza, Pan rozumie / Jakbym ja telefon był”. To ostatnie porównanie jest szczytem komicznej rozpaczy – narrator czuje się jak przedmiot, narzędzie do odbioru, a nie partner do dwustronnej konwersacji.
„Ona gada” to nie tylko humorystyczny obraz domowego zgiełku, ale także świadectwo talentu Kazimierza Krukowskiego do tworzenia uniwersalnych, łatwo przyswajalnych, a jednocześnie głębokich w swojej komicznej wymowie, scenek rodzajowych. Utwór ten na stałe wpisał się do kanonu polskiej piosenki kabaretowej, będąc jednym z najgłośniejszych w jego repertuarze, i do dziś bawi, ukazując ponadczasowy problem różnic w potrzebie komunikacji między partnerami.
Interpretacja została wygenerowana przez sztuczną inteligencję i może zawierać błędy lub nie oddawać zamysłu autora. Jeśli tak uważasz, kliknij „Nie”, aby nas o tym poinformować.
Czy ta interpretacja była pomocna?