Interpretacja Święta U Sztachetów - Stanisław Grzesiuk

Fragment tekstu piosenki:

A frajerstwo – tez z fasonem: czapka, buty i pokrywka,
Tylko dryndziarz, pan Antoni, nietrunkowy, ten z przeciwka,
Byl odmienny w nowej kupie. Mial tuzurek na zawiasach,
A Cynadra dymal w miechy i sekundo trzymal w basach.
Reklama

O czym jest piosenka Święta U Sztachetów? Poznaj prawdziwe znaczenie i historię utworu Stanisława Grzesiuka

Stanisław Grzesiuk, nazywany bardem Czerniakowa, jest postacią niezwykłą w polskiej kulturze, uosabiającą ducha przedwojennej Warszawy, szczególnie jej biedniejszych, lecz barwnych dzielnic. Jego twórczość, zarówno literacka, jak i muzyczna, stanowi bezcenną kronikę tamtych czasów, przesiąkniętą autentycznością, humorem i specyficzną gwarą. Piosenka "Święta u Sztachetów", choć na pierwszy rzut oka wydaje się być jedynie wesołym obrazkiem z biesiady, jest w istocie miniaturą socjologiczną, pełną obserwacji i subtelnych komentarzy na temat życia mieszkańców warszawskich podwórek.

Tekst rozpoczyna się od zaproszenia na huczne przyjęcie: „Były święta u Sztachetów, to ci było lizać palce…”. To zdanie od razu wprowadza nas w świat, gdzie radość i obfitość, choć być może tymczasowa, jest celebrowana z zapałem. Czas świąt jest tu pretekstem do zabawy, która przekracza granice codziennej skromności. Obraz tańczących kobiet w „czystej, koronkowej halce” to szczegół, który mówi wiele o obyczajach. Nie jest to elegancja z salonów, lecz swobodna, nieco rubaszna i szczera radość, w której kobiety nie wstydzą się pokazać w bieliźnie, symbolizującej ich „odświętne” przygotowanie i chęć zabawy. Jednocześnie sugeruje to pewną intymność i zaufanie panujące wśród uczestników biesiady, być może są to bliscy znajomi i sąsiedzi, dla których konwenanse są mniej ważne niż dobra atmosfera.

A frajerstwo – też z fasonem: czapka, buty i pokrywka” ukazuje męską część towarzystwa, równie dumną ze swojego, choć ulicznego, to jednak dbałego wyglądu. "Pokrywka" mogła oznaczać marynarkę, ale w kontekście całej piosenki, sugeruje raczej to, co najbardziej charakterystyczne dla ówczesnego "ulicznego" stylu – kaszkiet lub czapkę. Wyróżnia się tu „dryndziarz, pan Antoni, nietrunkowy, ten z przeciwka,” który jest „odmienny w nowej kupie” i nosi „tuzurek na zawiasach”. Ta postać to typowy dla Grzesiuka dziwak, który swoją ekscentrycznością dodaje kolorytu. "Tuzurek na zawiasach" to komiczny obraz, sugerujący źle dopasowany lub zabawnie wyglądający strój formalny, co podkreśla nieco groteskowy, ale uroczy charakter przyjęcia. To właśnie takie detale czynią twórczość Grzesiuka tak żywą i zapadającą w pamięć.

Muzyczną oprawę zapewnia Cynadra, który „dymał w miechy i sekundo trzymał w basach”. „Dymanie w miechy” to barwne określenie na grę na akordeonie, instrumencie nieodłącznie kojarzonym z warszawskimi podwórkami i potańcówkami. Słowa „szła zabawa, ci galancie, spływał pot po cyferblatach” malują obraz intensywnego tańca i śpiewu, gdzie nikogo nie dziwi zmęczenie czy spływający po twarzach pot – „cyferblaty” to gwarowe określenie na twarze. W tej atmosferze „płynęło się w sztywnej myśli, bo był wybór w parzygnatach” – „parzygnaty” to prawdopodobnie slangowe określenie na kobiety, być może o silnym charakterze, co dodatkowo podkreśla beztroski i nieco zalotny charakter zabawy. Grzesiuk w swojej twórczości często posługiwał się autentyczną gwarą warszawską, która dziś jest już rzadkością, ale dzięki niemu została ocalona od zapomnienia.

Kolejna zwrotka rozszerza galerię postaci o „mamki, nianki z „mleczarniami”, rany boskie” – to kolejny, typowy dla Grzesiuka, dosadny i bezpośredni opis kobiecych atrybutów, świadczący o braku fałszywej pruderyjności w tym środowisku. Pojawiają się też „dwie panny z towarzystwa, co wieczorem na Czerniakowskiej Urządzały polowania na miłości głodnych pleciów” oraz „jedna panna, co już miała troje dzieciów”. Czerniakowska ulica, często wspominana w twórczości Grzesiuka, była wówczas częścią biedniejszych, a przez to szemranych dzielnic Warszawy. Te „panny z towarzystwa” to prawdopodobnie uliczne elegantki, szukające okazji, a obecność matki trojga dzieci nie budzi tu żadnego skandalu, co świadczy o akceptacji różnorodności i pewnej swobodzie obyczajowej w tej społeczności.

Podsumowanie „Jednym słowem, wyższa sfera przyszła, wedle wychlapania” jest ironicznym komentarzem. To nie jest prawdziwa "wyższa sfera", lecz raczej ludzie, którzy w tym świątecznym czasie czują się "wyżej", a może po prostu plotka (wychlapanie) o prestiżu Sztachetów sprawiła, że nawet ci z ambicjami na coś więcej pojawili się na przyjęciu.

Punktem kulminacyjnym opisu jest jedzenie, które Grzesiuk przedstawia z charakterystycznym dla siebie apetytem i dbałością o detale: „A z końskiego schabu były trzy gorące aż podania. Ten kaszankę, ten salceson, a ja tylko świńskie ciało, A że było trochę tłuste, więc po brodzie mi kapało…”. Obfitość potraw, w tym koński schab, kaszanka i salceson, to kwintesencja swojskiego, warszawskiego jadła, a obraz kapiącego z brody tłuszczu to symbol bezpretensjonalnej, wręcz pierwotnej radości z jedzenia, bez żadnych zahamowań. To wszystko odzwierciedla autentyczność i brak sztuczności, tak ceniony przez barda z Czerniakowa.

Stanisław Grzesiuk (1918-1963) był nie tylko autorem piosenek, ale także pisarzem, znanym z autobiograficznej trylogii: „Pięć lat kacetu”, „Boso, ale w ostrogach” i „Na marginesie życia”. Jego książki, napisane barwnym, gawędowym stylem, realistycznie przedstawiają życie w przedwojennej Warszawie i brutalne realia obozów koncentracyjnych, gdzie zresztą Grzesiuk również śpiewał swoje piosenki, podtrzymując na duchu współwięźniów. Właśnie ten charakterystyczny styl i niezwykła autentyczność sprawiły, że Grzesiuk stał się legendą, a jego utwory, takie jak "Święta u Sztachetów", stanowią ważny element dziedzictwa kulturowego Warszawy, ocalając od zapomnienia świat, który bezpowrotnie minął. Piosenka "Święta u Sztachetów" ukazała się na albumie "Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka" wydanym w 1962 roku, tuż przed śmiercią artysty. Wiele z piosenek, które wykonywał, były utworami zasłyszanymi, a Grzesiuk jedynie je popularyzował, nadając im własną, unikalną interpretację. Nagrania radiowe i telewizyjne uczyniły z niego gwiazdę, przyczyniając się do popularyzacji miejskiego folkloru.

20 września 2025
10

Interpretacja została wygenerowana przez sztuczną inteligencję i może zawierać błędy lub nie oddawać zamysłu autora. Jeśli tak uważasz, kliknij „Nie”, aby nas o tym poinformować.

Czy ta interpretacja była pomocna?

Top