Interpretacja Jam jest nicość - Morithum

Fragment tekstu piosenki:

Nie jestem „ja”. Nie jestem nikt.
Jam jest ten, co widzi za zasłoną
Gdzie „ja” jest złudą, a czas bluźnierstwem
A człowiek marą, co siebie żera
Reklama

O czym jest piosenka Jam jest nicość? Poznaj prawdziwe znaczenie i historię utworu Morithum

Utwór „Jam jest nicość” zespołu Morithum to głęboka podróż w otchłań egzystencjalnego nihilizmu i wewnętrznej pustki, ujęta w surową formę black metalu, charakterystyczną dla tego powstałego w 2025 roku projektu. Tekst piosenki, którego autorem jest wokalista Kaelthen, doskonale oddaje główne motywy zespołu: poezję, nihilizm, bluźnierstwo oraz wewnętrzne zmagania.

Od pierwszych wersów utwór zanurza słuchacza w stan rozpadu tożsamości. Podmiot liryczny kwestionuje swoje istnienie, będąc jedynie „prochem myśli cudzej”, zawieszonym „między snem a jawą śmiercią mych granic”. To fundamentalne zaprzeczenie własnego „ja” jest esencją nihilizmu, gdzie indywidualność rozmywa się w bezkresnej, obcej przestrzeni. „Nie jestem „ja”. Nie jestem nikt” – to zdanie nie tylko podkreśla poczucie bycia niczym, ale też dekonstruuje samą koncepcję podmiotu.

Dalsze fragmenty wzmacniają ten obraz wewnętrznej destrukcji. Serce, które „zjadło własne bicie w milczeniu”, symbolizuje zamarcie emocji, utratę życiowego rytmu. Brak Boga czy Czarta, a jedynie „cień własny tańcujący w zgrzycie dusznych wspomnień”, wskazuje na odrzucenie wszelkich metafizycznych ram i pozostanie w osamotnieniu z własnymi, męczącymi myślami. W kontekście black metalu, gatunku często eksplorującego antyreligijne i bluźniercze motywy, takie odrzucenie sił wyższych nie jest zaskoczeniem, lecz tutaj nabiera wymiaru osobistego, wewnętrznego rozczarowania, a nie tylko buntu ideologicznego. Sam zespół Morithum deklaruje wierność „ziemi, krwi i tradycji”, tworząc muzykę „ciężką, mroczną i niepodległą żadnym obcym wpływom”, co doskonale rezonuje z tym obrazem odrzucenia zewnętrznych autorytetów.

Podmiot liryczny jawi się jako ktoś, kto „widzi za zasłonę”, docierając „w głąb istności, gdzie myśl gubi drogę”. Ta przenikliwość nie prowadzi jednak do oświecenia, lecz do bolesnego odkrycia, że „‘ja’ jest złudą, a czas bluźnierstwem”. Człowiek staje się „marą, co siebie zżera”, w nieskończonym cyklu autodestrukcji. To wizja, w której wszelkie fundamentalne pojęcia – tożsamość, czas, sens – tracą swoją wartość, a nawet stają się formą profanacji.

W refrenie pojawia się wzmocnienie tego beznadziejnego stanu: „I tak, w bezdziei, w pieśni bez końca / Wznosim chóry ku niebiosom martwym”. To wołanie w pustkę, do niebios, które nie odpowiadają, bo są „martwe”. Prawda staje się „wrzaskiem, co echem się niesie / Przez trupy bogów i groby dusz naszych”. Ten obraz jest niezwykle mocny – bogowie są martwi, a dusze pogrzebane, co wskazuje na całkowitą utratę nadziei na zbawienie czy odkupienie. Prawda nie jest objawieniem, lecz bezsilnym, powtarzalnym krzykiem w obliczu absolutnej nicości.

Druga część utworu kontynuuje motyw bycia ciężarem. „Ziemia nie nosi mnie / To ja jestem ciężarem, którego nie chce żadna” – te słowa symbolizują poczucie wyobcowania, braku przynależności i odrzucenia przez samą fizyczną rzeczywistość. Nawet światło, zwykle kojarzone z nadzieją, staje się w tym kontekście raniące: „Pod powiekami rośnie światło, które kaleczy / Rozdziera spojrzenie na skrawki tych brudnych znaczeń”. To sugeruje, że każda próba dostrzeżenia sensu czy piękna kończy się bólem i dekonstrukcją na fragmenty pozbawione wartości. Słowa umarły, zanim zostały pomyślane, a cisza jest ostrzejsza niż jakikolwiek dźwięk, co świadczy o głębokim kryzysie komunikacji i wyrażania siebie.

Powtórzenie motywu „ciężaru, którego nie chce żadna przestrzeń” oraz stwierdzenie, że „niebo zbyt martwe, by mnie przekląć i by mnie zbawić”, domykają krąg beznadziei. Nie ma już miejsca na interwencję boską, ani na potępienie, ani na zbawienie. Podmiot liryczny jest poza wszelkim osądem, poza wszelką nadzieją.

Finał utworu jest kulminacją tego egzystencjalnego cierpienia. „Słowo stało się cierniem” – język, który mógłby nieść pocieszenie lub sens, stał się źródłem bólu. Usta, które mogłyby „głosić pieśni zbawienia”, wydają z siebie jedynie „skowyt wilczy, z głębi trzewi wyjęty”. To przejście od ludzkiej artykulacji do pierwotnego, zwierzęcego wycia jest symbolicznym aktem powrotu do esencji bólu, czystej, nieartykułowanej rozpaczy, pozbawionej nadziei na ulgę.

"Jam jest nicość" to utwór niezwykle intensywny, zarówno pod względem tekstowym, jak i zapewne muzycznym, biorąc pod uwagę gatunek raw black metalu. Jego premiera miała miejsce 25 kwietnia 2025 roku jako singiel cyfrowy, zawierający również utwór „Wy stoicie tam (demo version)”. Chociaż na Encyclopaedia Metallum: The Metal Archives nie ma jeszcze recenzji tego wydawnictwa, jego poetycki, mroczny tekst z pewnością wyróżnia się na tle sceny. Morithum, jako „wspólny głos gniewu i pamięci dawnych czasów”, za pośrednictwem tego utworu nie tylko eksploruje filozofię nicości, ale także wyraża pierwotny, wewnętrzny krzyk, który odrzuca konwencje i mierzy się z absolutną pustką ludzkiego doświadczenia.

7 października 2025
4

Interpretacja powstała z pomocą AI na podstawie tekstu piosenki i informacji z Tekstowo.pl.
Twoja opinia pomaga poprawić błędy i ulepszyć interpretację!

Jeśli analiza trafia w sedno – kliknij „Tak”.
Jeśli coś się nie zgadza (np. kontekst, album, znaczenie wersów) – kliknij „Nie” i zgłoś błąd.

Każdą uwagę weryfikuje redakcja.

Zgadzasz się z tą interpretacją?

Top