Fragment tekstu piosenki:
Za to po nocach
Jest, kurwa, królem życia
Bowiem wszystkie śmietniki
Są jego, kolego —
Za to po nocach
Jest, kurwa, królem życia
Bowiem wszystkie śmietniki
Są jego, kolego —
„Madryt” to utwór zespołu Kult, który zagościł na ich piętnastym albumie studyjnym, Wstyd, wydanym 14 października 2016 roku. Już sam tytuł albumu, „Wstyd”, sugeruje krytyczne spojrzenie na otaczającą rzeczywistość, a Kazik Staszewski, lider Kultu, potwierdził, że płyta ta jest jego obrazem polskiej rzeczywistości, zawierającym odniesienia społeczne, ale i barwne, muzyczne opowieści. Piosenka „Madryt” wpisuje się w ten nurt, będąc, jak określa ją jeden z artykułów, „pieprzną historią, którą mógłby pokazać Tarantino”.
Utwór przenosi słuchacza do pewnej madryckiej kamienicy, pod numer siedem, gdzie rozgrywają się historie mieszkańców, będących barwną zbieraniną, jak ujął to Kazik. Narrator, który zdaje się być jednym z lokatorów lub uważnym obserwatorem, przedstawia nam mikrokosmos miejskiego życia, pełnego dziwactw, samotności i poszukiwania sensu w codzienności. Tytułowy Madryt, choć pozornie jest tylko tłem, symbolicznie wzmacnia wrażenie intensywności i egzotyki tych opowieści; stolica Hiszpanii bywa nazywana "miastem, które nigdy nie śpi", a jej urodzeni mieszkańcy "kotami" ze względu na ich nocne aktywności.
Pierwszą postacią jest „rezydent pod numerem siódmym” – pozornie schludny, lecz w dzień ukrywający się przed światem. Nocą staje się „królem życia”, przeszukując śmietniki w poszukiwaniu „czegoś ciekawego”, co następnie z triumfem wraca do domu. Ta postać to swoisty urban scavenger, zbieracz, który w odpadkach znajduje wartości, symbolizując ukryte pragnienia i nietypowe pasje. Co ciekawe, niektóre interpretacje sugerują, że jest on również tancerzem flamenco z imponującą kolekcją instrumentów. To połączenie pozornie niskiej aktywności z wysoką formą sztuki jest typowe dla Kultu, ukazując złożoność ludzkiej natury.
Następnie poznajemy „dwie lesbijki pochodzenia meksykańskiego”, mieszkające naprzeciwko. Scena z tequilą, gdzie narrator pragnie, by „pokazały”, „pobawiły się razem”, ale jest mu to dane pod warunkiem, że nie ruszy się z fotela, a próba niedotrzymania obietnicy kończy się dla niego „unieszkodliwieniem”, to groteskowa opowieść o podglądactwie, naruszaniu granic i konsekwencjach złamania umowy. Jest to zderzenie oczekiwań z rzeczywistością, fantazji z bolesną nauką, o czym wspomina „Rzeczpospolita”, opisując je jako dające się obserwować w czasie aktu miłosnego, ale karzące widza butelką whisky, gdy ten próbuje dołączyć. Scena ta, pełna napięcia i komizmu, podkreśla tematykę voyeuryzmu i niemożności pełnego zrozumienia czy uczestnictwa w cudzym świecie.
Trzecią postacią jest „emerytowana artystka” z parteru, „której w życiu nic nie wyszło”. Jej frustracja objawia się niszczeniem przedmiotów na schodach i obwinianiem narratora, co prowadzi do cotygodniowych interwencji policji. Jest to gorzki portret niespełnionych ambicji, starości i złośliwości wynikającej z własnej porażki. Jak zauważa „Gazeta Wyborcza”, Kazik relacjonuje: „To są tego miasta te uroki wręcz niezwykłe/ to są takie historie, do których przywykłem”. Ta postać ukazuje tragiczną stronę ludzkiej egzystencji w miejskiej dżungli, gdzie codzienność jest naznaczona drobnymi konfliktami i absurdami.
Refren „Kto zrobił? Kto zrobił? Kto zrobił to? Kto namalował to romantyczne tło?” powtarza się wielokrotnie, stając się centralnym pytaniem utworu. Jest to pytanie o sprawczość, o to, kto jest odpowiedzialny za scenografię i dramaturgię naszego życia. „Romantyczne tło” może być tu użyte ironicznie, odnosząc się do wyobrażeń o Madrycie jako mieście pasji i słońca, kontrastujących z szarą, często groteskową rzeczywistością opisywaną w zwrotkach. Równie dobrze może to być pytanie o sens i piękno, które próbujemy odnaleźć w chaosie, o kogoś, kto nadaje znaczenie naszym, często absurdalnym, historiom. Groove.pl interpretuje to jako umiejętność dostrzegania piękna w całej niezwykłości świata. Czy to „tło” jest dziełem losu, Boga, czy też sami tworzymy je swoimi wyborami i percepcją?
Teledysk do piosenki, wyreżyserowany przez Sławomira Pietrzaka, byłego gitarzystę Kultu, wzbogaca interpretację, ukazując Mirosława Zbrojewicza w rolach bohaterów, co nadaje im uniwersalny wymiar i podkreśla absurdalność sytuacji. Początkowo klip prezentuje fragmenty koncertu Kultu, a następnie wprowadza widza w świat kamienicy, ożywiając opowiadane historie.
„Madryt” Kultu to zatem gorzko-słodka opowieść o ludziach żyjących obok siebie, o ich małych dramatach i dziwactwach. To piosenka o szukaniu iskier nadziei i sensu w rutynie, o akceptacji codziennego absurdu i o nieustannej próbie odgadnięcia, kto jest artystą malującym scenariusz naszego życia. Utwór, jak cały album Wstyd, ukazuje polską rzeczywistość, ale przeniesioną na grunt hiszpański, co pozwala na uniwersalizację przekazu i zdystansowanie się od dosłowności, choć jednocześnie pozostając wiernym stylowi Kultu, który często łączy ironię, humor i głęboką refleksję nad kondycją człowieka. Jest to z pewnością dowód na to, że nawet w najbardziej prozaicznych historiach kryją się niezwykłe uroki.
Interpretacja została wygenerowana przez sztuczną inteligencję i może zawierać błędy lub nie oddawać zamysłu autora. Jeśli tak uważasz, kliknij „Nie”, aby nas o tym poinformować.
Czy ta interpretacja była pomocna?