Fragment tekstu piosenki:
Choćbym tak siedział w tej wannie przez lata
To nie zniknę jak cukier wsypany do herbaty
Siedzę w wannie a sufit tak biały
W swej białości niemal doskonały
Choćbym tak siedział w tej wannie przez lata
To nie zniknę jak cukier wsypany do herbaty
Siedzę w wannie a sufit tak biały
W swej białości niemal doskonały
Utwór „Wannolot” zespołu Voo Voo, choć dziś nierozerwalnie kojarzony z twórczością tej formacji, ma swoje korzenie w solowej płycie Wojciecha Waglewskiego „Waglewski Gra-żonie” z 1991 roku, będącej osobistym hołdem dla jego żony, Grażyny. Z czasem piosenka ta weszła do stałego repertuaru Voo Voo, stając się jednym z najbardziej rozpoznawalnych i lubianych punktów koncertów. Sam Waglewski przyznaje, że „Wannolot jest utworem, który lubię... i grywam do dzisiaj. Stał się też symbolem naszego, w sensie Voo Voo, pierwszego i jedynego jak dotąd fanklubu”. I rzeczywiście, nazwa Wannolot funkcjonuje jako oficjalny fanklub zespołu, który, niczym obserwatorzy świata z perspektywy wanny, interpretuje rzeczywistość przez pryzmat tekstów Voo Voo. Co ciekawe, fanklub ten wydaje nawet własne płyty z nagraniami koncertowymi i wywiadami, niedostępnymi w oficjalnych wydawnictwach.
Tytuł piosenki, wbrew popularnym skojarzeniom, nie odnosi się do fikcyjnego pojazdu z komiksów o Tytusie, Romku i A’Tomku. Zamiast tego, „Wannolot” to poetycka nazwa dla pewnego stanu umysłu i ciała, doświadczanego podczas kąpieli w domowym zaciszu, prawdopodobnie w blokowisku. Wanna staje się tu symbolem spokoju, bezpieczeństwa i azylu, swoistym punktem obserwacyjnym, z którego można analizować docierające z zewnątrz dźwięki i myśli.
Tekst piosenki rozpoczyna się od prostej, a jednocześnie głębokiej sceny: „Siedzę w wannie i gapię się w sufit / A mury niosą rozmowy jakichś ludzi”. Ten obrazek od razu wprowadza słuchacza w stan kontemplacji i introspekcji. Bohater tekstu jest fizycznie odizolowany, lecz otwarty na to, co niesie zewnętrzny świat. Dźwięki i fragmenty cudzych rozmów, przetworzone przez akustykę ścian, stają się zaledwie tłem dla jego wewnętrznych przemyśleń. Nie są to konkretne dialogi, lecz raczej szum informacyjny, nieuchronnie docierający do człowieka, nawet w najbardziej intymnym momencie. Waglewski subtelnie kontrastuje ten zewnętrzny zgiełk, wspominający o „losie niezwykle ważnych dygnitarzy”, z osobistym, mikro-światem protagonisty. Losy świata, polityka, wielkie wydarzenia – wszystko to dociera jako odległy, nieco absurdalny pogłos, pozbawiony bezpośredniego wpływu na aktualne doświadczenie.
Kolejna zwrotka pogłębia to uczucie izolacji i docenienia chwili: „Siedzę w wannie a sufit tak biały / W swej białości niemal doskonały / I choć trochę brakuje przestrzeni / To tę chwilę spokoju trudno przecenić”. Biały sufit, symbol czystości i nieskończoności, staje się płótnem dla myśli. Pomimo ograniczonej przestrzeni wanny, to właśnie ta chwila spokoju jest bezcenna. Waglewski podkreśla wagę odnalezienia wewnętrznego azylu w prozaicznej rzeczywistości, dając do zrozumienia, że prawdziwa wartość nie tkwi w rozległych przestrzeniach czy spektakularnych wydarzeniach, lecz w subiektywnym odczuciu bezpieczeństwa i odosobnienia. To świadome zanurzenie się w teraźniejszości, z dala od pośpiechu i zewnętrznych presji, jest afirmacją istnienia.
Kulminacyjnym momentem utworu jest filozoficzna refleksja, przywołująca słowa pewnego malarza: „I myślę o tym co powiedział pewien malarz, że / To największy cud i trudno większy znaleźć, że / Choćbym tak siedział w tej wannie przez lata / To nie zniknę jak cukier wsypany do herbaty”. Ten metaforyczny cytat, którego konkretny autor nie jest powszechnie identyfikowany w dostępnych źródłach, zdaje się być esencją przesłania piosenki. Mówi o cudzie istnienia, o niezbywalnej obecności jednostki, jej integralności. Nawet w stanie całkowitego relaksu, pasywności, a wręcz rozpuszczenia się w chwili (jak sugerowałby obraz wody w wannie), człowiek nie traci swojej tożsamości, swojego „ja”. Nie rozpuszcza się bez śladu, jak cukier w herbacie. To głębokie przesłanie o trwałości ducha, o nienaruszalności wewnętrznej esencji, niezależnie od otoczenia czy upływu czasu. Jest to afirmacja sensu bycia, dowód na to, że nawet w pozornie błahej, intymnej chwili, kryje się ogromna wartość i świadomość własnego, niezaprzeczalnego istnienia.
Pod względem muzycznym „Wannolot” często charakteryzuje się dominacją gitary, co pozwalało Wojciechowi Waglewskiemu na koncertach prezentować swój kunszt i odwoływać się do rockowych korzeni, nawet w obliczu eksperymentów Voo Voo z innymi gatunkami. Piosenka stała się więc nie tylko tekstem do kontemplacji, ale także platformą dla muzycznej ekspresji, łączącą głęboką poezję z charakterystycznym brzmieniem zespołu.
W sumie, „Wannolot” to hymn o odnajdywaniu spokoju i sensu w pozornie zwyczajnych momentach, o wartości introspekcji w świecie pełnym zgiełku i o niezłomności indywidualnego bytu. To zaproszenie do chwili, w której biały sufit staje się całym światem, a mury niosą jedynie dalekie echo spraw, które w gruncie rzeczy nie są tak ważne, jak nasz własny, niewzruszony spokój.
Interpretacja została wygenerowana przez sztuczną inteligencję i może zawierać błędy lub nie oddawać zamysłu autora. Jeśli tak uważasz, kliknij „Nie”, aby nas o tym poinformować.
Czy ta interpretacja była pomocna?