Fragment tekstu piosenki:
She said, "Let that shit work itself out"
"Let that shit work itself out"
He sold me another life and he made a prophet
"Let it all work out
She said, "Let that shit work itself out"
"Let that shit work itself out"
He sold me another life and he made a prophet
"Let it all work out
„Let It All Work Out” to jeden z najbardziej intymnych i refleksyjnych utworów w karierze Lil Wayne’a, pochodzący z długo wyczekiwanego albumu Tha Carter V. Piosenka, której podkład muzyczny opiera się na powtarzającym się, uspokajającym wokalu Samphy, stanowi podróż przez meandry życia rapera, jego sukcesy, wyzwania i, co najważniejsze, osobiste demony.
Utwór rozpoczyna się od mantry „Let it all work out”, która przewija się przez całą kompozycję, stając się zarówno refrenem, jak i centralnym przesłaniem. W pierwszej zwrotce Lil Wayne z impetem potwierdza swoją pozycję w branży: „I'm in this bitch”. To deklaracja powrotu i dominacji po okresie, w którym mógł czuć się „na zewnątrz, patrząc na to”. Odniesienia do jego statusu geniusza i wewnętrznego dialogu o pieniądzach („Nie pozwól, żeby pieniądze stanęły między nami”) podkreślają jego dążenie do zachowania autentyczności. Raper nie stroni od typowych dla siebie opisów hedonizmu – picia i zażywania narkotyków („poppin' uppers”) – ale jednocześnie wyraża swoje rozczarowanie fałszywymi ludźmi w branży, których nazywa „transformatorami” i „ławkowiczami”. Mimo wszystko, jest pewien swojego miejsca na tronie rapu, zamierzając na nim siedzieć tak długo, aż stanie się „pieprzonym bujanym fotelem”. Zwrotka kończy się, gdy kobieta uspokaja go, mówiąc: „Let that shit work itself out”, co stanowi bezpośrednie nawiązanie do tytułowego przesłania.
Interludium wprowadza Tha Carter V jako jego wielki powrót, co ma szczególne znaczenie, biorąc pod uwagę pięcioletnie opóźnienia w wydaniu albumu, spowodowane sporem z wytwórnią Cash Money Records i Birdmanem. Wayne celebruje swoje triumfalne wejście z powrotem na scenę, a powtarzane frazy Samphy wzmacniają poczucie ulgi i pewności.
W drugiej zwrotce Lil Wayne oddaje hołd swojej matce, Jacidzie Carter, nazywając ją „Cita you a psychic”, ponieważ przewidziała „takie dni”, co może odnosić się zarówno do jego sukcesów, jak i przeciwności losu. Raper odrzuca tych, którzy chcą z niego skorzystać („They want a piece of me, I ain't the one that's serving slices”) i przedstawia swoje zasady życia: „Boję się Boga, nigdy ludzi / Oddaję, nigdy się nie poddaję / Pokonuję przeciwności, nigdy nie biję kobiet”. Wyznanie to świadczy o jego dojrzałości i ugruntowanych wartościach. Wspomina również o dedykacji C5 legendom hip-hopu, takim jak Notorious B.I.G. (BI) i Left Eye z TLC, oraz o spotkaniu z Chilli, inną członkinią TLC, na walce Floyda Mayweathera. To drobne, osobiste anegdoty, które wzmacniają autentyczność jego narracji.
Jednak to trzecia zwrotka jest sercem utworu i najbardziej wstrząsającym wyznaniem. Lil Wayne przyznaje, że w lustrze nie odnalazł swojego zwykłego, uśmiechniętego oblicza, lecz list, który zaczął pisać, pełen przeprosin i wewnętrznego bólu. Następnie raper szokująco ujawnia swoją próbę samobójczą w wieku 12 lat: „Znalazłem pistolet mojej mamy tam, gdzie zawsze go chowała / Płakałem, przystawiłem go do głowy i rozmyślałem o tym”. Ten moment, niegdyś tylko szeptany w plotkach i rzadkich wzmiankach, został tu otwarcie i brutalnie szczerze przedstawiony. Wayne opowiada, jak próbował się zabić, ale zamiast śmierci, doświadczył spotkania z Bogiem, który „sprzedał mu kolejne życie i uczynił go prorokiem”. Ta retrospekcja nadaje frazie „Let it all work out” zupełnie nowy, potężny wymiar, przekształcając ją z prostej mantry w świadectwo przetrwania i boskiej interwencji. W wywiadach Lil Wayne potwierdził autentyczność tej historii, opisując, jak w wieku 12 lat strzelił sobie w klatkę piersiową. Przyznał, że zawsze chciał opowiedzieć tę historię w muzyce, ale potrzebował na to odpowiedniego momentu i odwagi. To właśnie to doświadczenie ukształtowało jego filozofię życiową i głębokie przekonanie, że „wszystko się ułoży”.
W outro głos Lil Wayne’a przeplata się z powtarzanym „Let it all work out”, wyrażając wdzięczność za to, że „wciąż tu jest”. Wzmacnia swoje przekonanie o własnej wyjątkowości: „Nikt inny nie jest taki jak ty w tej suce”. Utwór kończy się wzruszającym przesłaniem od jego matki, Jacidy Carter, która mówi po prostu: „Love you, Dwayne”. To osobiste pożegnanie zamyka krąg jego bólu, przetrwania i miłości, która go uratowała, podkreślając, że pomimo wszelkich przeciwności, wszystko się ułożyło. Piosenka jest potężnym świadectwem ludzkiej odporności i nadziei, przekazującym słuchaczom, że nawet w najciemniejszych chwilach istnieje szansa na nowy początek.
Interpretacja została wygenerowana przez sztuczną inteligencję i może zawierać błędy lub nie oddawać zamysłu autora. Jeśli tak uważasz, kliknij „Nie”, aby nas o tym poinformować.
Czy ta interpretacja była pomocna?