Fragment tekstu piosenki:
W nas jest Raj, Piekło -
I do obu - szlaki.
W nas jest Raj, Piekło -
I do obu - szlaki.
Piosenka „1788” Jacka Kaczmarskiego to głęboka, wielowymiarowa opowieść o początkach europejskiego osadnictwa w Australii, stanowiąca jednocześnie metaforę ludzkiego losu, cierpienia i paradoksalnej nadziei. Utwór odnosi się do historycznego wydarzenia – pierwszej morskiej podróży do Australii, która miała miejsce w styczniu 1788 roku, kiedy to Pierwsza Flota, złożona z jedenastu brytyjskich statków, przybyła do Zatoki Botanicznej (później do Sydney). Na pokładach tych okrętów znajdowało się około ośmiuset skazańców, wraz z załogą liczącą łącznie półtora tysiąca osób.
Kaczmarski, mistrz historycznych narracji, przedstawia tę podróż nie jako triumf odkrywców, lecz jako akt desperacji i zesłania. Obraz „łotrów przy burtach, prostytutek w kojach”, którzy „bali się, łkali i rzygali”, natychmiast zanurza słuchacza w brutalną rzeczywistość panującą na pokładzie statków. Podkreśla jednocześnie przewrotność Boskich planów, które rzekomo przeznaczyły dla nich „Eden”, choć „w który nikt, prawdę mówiąc, nie wierzył”. Początkowa ironia „raju” dla skazańców z czasem przeradza się w głębszą refleksję nad sensem cierpienia i bożego wyroku.
Kaczmarski szczegółowo opisuje losy pojedynczych skazańców – tego, który „zawisnąć miał za kradzież płaszcza”, czy kobiety „kupczącej ciałami swych dziatek”. Żaden z nich nie widzi w statku „nadziei”, lecz jedynie „więzienie nowe”. Co ciekawe, los żołnierzy eskorty nie różni się wcale tak bardzo od losu więźniów; oni również wiedzą, że „nigdy już nie ujrzą portu” i w obliczu wspólnego nieszczęścia, „pili na umór i – wbrew zakazom – grali o więźniarki”. To zaciera granice między oprawcami a ofiarami, ukazując ich jako wspólnotę w cierpieniu.
Podróż przez ocean jawi się jako prawdziwa Golgota. Morze nie oszczędzało „wysokiej fali”, a liczne choroby – szkorbut, szał, „francuska choroba” – dziesiątkowały podróżnych, znacząc ich „zielony szlak mogiłami”. W tych „ruchomych otchłaniach” giną nieszczęśnicy, a ich „żywot grzeszny epitafiów wzbrania”. Kaczmarski sugeruje, że to straszliwe doświadczenie miało być Boskim przykładem, swoistym czyśćcem, w którym cierpienie było tak dojmujące, że umierający „nie wierzył z nich żaden, że w swym cierpieniu umiera – człowiekiem”. Jest to potężny obraz dehumanizacji, ale i ostatecznej, egzystencjalnej próby.
Dopiero po dotarciu na „niegościnny, dziki” ląd, który z początku nie przypominał obiecanego raju, rozpoczyna się proces transformacji. „Łajdacki pomiot, łotrowskie nasienie” ma stać się osadnikami, wbrew wszystkim przeciwnościom. Ostateczne odkrycie „kraju szczodrego w zboże, złoto i diamenty” to nagroda, ale też punkt kulminacyjny wewnętrznej przemiany.
Ciekawostką jest osobisty wymiar utworu dla samego artysty. Jacek Kaczmarski wyemigrował do Australii w 1995 roku. W jednej z zapowiedzi koncertowych, wygłoszonej z okazji XX-lecia twórczości, wspomniał, że marzył o wyjeździe do Australii przez dziesięć lat. Kiedy wreszcie otrzymał wizy i bilety, całe wydarzenie wydało mu się „strasznie oficjalne, suche i pozbawione romantyzmu”. Jak sam powiedział, „żeby sobie ubarwić ten romantyzm, napisałem piosenkę właśnie o Australii – «1788»”. Jego własna emigracja, choć odmienna od przymusowego zesłania, stała się dla niego punktem odniesienia do szerszych refleksji o nowym początku, oczekiwaniach i rzeczywistości.
Piosenka „1788” pochodzi z wydanego w 1997 roku programu „Pochwała Łotrostwa”, co idealnie wpisuje się w jej tematykę gloryfikowania, a raczej refleksji nad postaciami z marginesu, które w ekstremalnych warunkach zmuszone są do zbudowania nowego świata. Finalne strofy, wieńczące tę tragiczną podróż, stanowią sedno przesłania utworu:
„Choć tyle wiemy własnym doświadczeniem:
W nas jest Raj, Piekło –
I do obu – szlaki.”
Kaczmarski w wywiadzie z Justyną Tawicką-Muchą w 2000 roku, nawiązując do tych słów, stwierdził, że Raj i Piekło to jedna i ta sama droga, a dopiero na końcu okaże się, dokąd nas zawiodła. Przytoczył też słowa księdza Tischnera, który mówił, że jeśli zostaniemy ukarani, to nie za to, co uważaliśmy za grzechy, a jeśli nagrodzeni – to nie za zasługi. Ta uniwersalna konkluzja podkreśla, że niezależnie od zewnętrznych okoliczności, prawdziwe piekło i raj nosimy w sobie, a droga do nich jest nierozerwalnie spleciona z naszymi wyborami i doświadczeniami. Utwór Kaczmarskiego jest więc hymnem na cześć ludzkiej zdolności do przetrwania, adaptacji i odnajdywania sensu nawet w najbardziej nieprawdopodobnych i bolesnych okolicznościach.
Interpretacja powstała z pomocą AI na podstawie tekstu piosenki i informacji z Tekstowo.pl.
Twoja opinia pomaga poprawić błędy i ulepszyć interpretację!
✔ Jeśli analiza trafia w sedno – kliknij „Tak”.
✖ Jeśli coś się nie zgadza (np. kontekst, album, znaczenie wersów) – kliknij „Nie” i zgłoś błąd.
Każdą uwagę weryfikuje redakcja.
Zgadzasz się z tą interpretacją?