Interpretacja Ballada o mieście (nocna zresztą) - Robert Kasprzycki

Fragment tekstu piosenki:

I nierozgrzeszony w swojej nienawiści
usta mam skrzywione w paroksyzmie słów
że ten senny koszmar nigdy się nie wyśni
bo jest przebudzeniem z koszmarnego snu

O czym jest piosenka Ballada o mieście (nocna zresztą)? Poznaj prawdziwe znaczenie i historię utworu Roberta Kasprzyckiego

Ballada o mieście (nocna zresztą) Roberta Kasprzyckiego to utwór głęboko osadzony w melancholijnym, refleksyjnym nastroju, charakterystycznym dla twórczości tego poety, pieśniarza i kompozytora. Piosenka, pochodząca z albumu Piosenki i Nie wydanego w 2007 roku, a następnie reedycji w 2017, jest doskonałym przykładem nawiązania do tradycji klasycznej ballady, jednocześnie przesyconej nowoczesną, gorzką obserwacją świata. Kasprzycki, znany z „nieczułostkowej wrażliwości, sarkastycznego oglądu świata oraz autoironicznego poczucia humoru”, tworzy tu obraz nocnego miasta jako tła dla intymnej spowiedzi i krytyki społecznej.

Utwór rozpoczyna się od obrazu dnia kończącego się w monotonii, „patrzeniem w sufit”, gdzie biel powoli ustępuje miejsca „nocnemu spleenowi”. To nie tylko fizyczne zmierzchanie, ale i wewnętrzne pogrążanie się w zadumie i smutku, typowe dla pory nocnej, sprzyjającej rozliczeniom z samym sobą. Miasto, które „śpi swym snem kamiennych żółwi”, staje się symbolem obojętnej, ciężkiej i powolnej egzystencji, być może także odzwierciedleniem mentalności jego mieszkańców. W tej ciszy i mroku, podmiot liryczny, niczym starożytny skryba, „palcem w ciemność kreślę rejestr swoich win”. To akt introspekcji, samooskarżenia, uświadamiający bohaterowi, że „zdeptał to, co sam stworzył” – swój własny, „długo budowany hermetyczny świat”. Owa hermetyczność może oznaczać próbę odcięcia się od otaczającej rzeczywistości, zbudowanie bezpiecznej przystani, która jednak nie oparła się destrukcyjnym działaniom samego twórcy. To przerażające odkrycie własnej autodestrukcyjnej natury, niemożności uchronienia się przed wewnętrznymi demonami, nawet w starannie skonstruowanej przestrzeni osobistej.

Refren, powracający niczym mantra, stanowi oś narracyjną piosenki, ujawniając fundamentalny konflikt i stan podmiotu lirycznego: „Przez brudne czyny plugawe rozmowy / dzień conocny i codzienną noc / zawsze winny i ciągle bez winy / między prawdą a kłamstwem przenikam jak kot”. Te słowa malują obraz istnienia w permanentnym rozdarciu moralnym. „Brudne czyny” i „plugawe rozmowy” sugerują uczestnictwo w czymś odrażającym, być może w codziennej hipokryzji lub kompromisach. Stwierdzenie „zawsze winny i ciągle bez winy” doskonale oddaje wewnętrzne sprzeczności – poczucie winy, które jest nieodłączną częścią istnienia, ale jednocześnie niemożność wskazania konkretnego przewinienia, co prowadzi do poczucia bycia ofiarą okoliczności. Metafora „przenikam jak kot” jest tu kluczowa. Kot symbolizuje niezależność, tajemniczość, zdolność poruszania się na granicy światów, a także pewną obojętność i samotność. Podmiot liryczny jest niczym obserwator, który lawiruje między skrajnościami, nie przynależąc w pełni ani do świata prawdy, ani kłamstwa, a jego egzystencja jest nieustannym przemykaniem w cieniu moralnej dwuznaczności.

Druga zwrotka rozszerza perspektywę, przenosząc spojrzenie z introspekcji na otoczenie. „Z obrzydzeniem patrzę w otępiałe twarze / bagnem bzdur bełkocze ten pijany tłum”. To potężny akt osądu społeczeństwa, które Kasprzycki często w swojej twórczości poddaje sarkastycznej analizie. „Otępiałe twarze” i „pijany tłum” symbolizują brak świadomości, konsumpcjonizm, powierzchowność, a może i ucieczkę w ignorancję. Obraz „bagna bzdur” to dosadne określenie na jałową komunikację, pozbawioną głębi i sensu. Najmocniejsza wydaje się metafora „pomiędzy rynsztokiem a świętym ołtarzem / płyną brudną lawą niby Styksu nurt”. To wyraz skrajnego pesymizmu. Społeczeństwo, czy też ludzka kondycja, jest tu ukazana jako rwąca rzeka brudu, która niczym mityczny Styks, rzeka umarłych, łączy skrajności ludzkiego bytu – od najniższych instynktów (rynSztok) po najwyższe aspiracje i wartości (święty ołtarz). Jednocześnie ta „brudna lawa” oznacza, że nawet to, co święte, zostaje skażone przez ludzkie działania, a moralny upadek jest wszechobecny.

Finał utworu to kulminacja gniewu i rozczarowania: „I nierozgrzeszony w swojej nienawiści / usta mam skrzywione w paroksyzmie słów / że ten senny koszmar nigdy się nie wyśni / bo jest przebudzeniem z koszmarnego snu”. Podmiot liryczny, pogrążony w nienawiści, której nie może się pozbyć ani z której nie może zostać rozgrzeszony, wyraża swoje cierpienie w niemym krzyku. „Usta skrzywione w paroksyzmie słów” to obraz wewnętrznej agonii, niemożności wyrażenia bólu w pełni. Końcowe stwierdzenie jest gorzką diagnozą: to, co wydawało się złym snem, jest w rzeczywistości bolesnym przebudzeniem do jeszcze gorszej rzeczywistości. To podwójne zaprzeczenie – koszmar, który się „nie wyśni”, ponieważ jest już realnym stanem świadomości – podkreśla brak nadziei na ulgę. Pieśń staje się zatem manifestem bolesnej świadomości, która odrzuca iluzje i zderza się z brutalnością istnienia, zarówno własnego, jak i otaczającego świata. W twórczości Kasprzyckiego, gdzie słowo często wyprzedza muzykę, ten tekst jest dowodem jego niezwykłej wrażliwości i umiejętności tworzenia wielowymiarowych obrazów. Utwór pozostawia słuchacza z poczuciem niepokoju i zmusza do refleksji nad własnym miejscem w „mieście” pełnym moralnych dylematów.

9 września 2025
2

Interpretacja została wygenerowana przez sztuczną inteligencję i może zawierać błędy lub nie oddawać zamysłu autora. Jeśli tak uważasz, kliknij „Nie”, aby nas o tym poinformować.

Czy ta interpretacja była pomocna?

Top