Fragment tekstu piosenki:
You can say I'm a dreamer
You can say I'm too far gone
But I saw something out there
So call it what you want
You can say I'm a dreamer
You can say I'm too far gone
But I saw something out there
So call it what you want
„The Mountain” Shawna Mendesa to introspektywna podróż w głąb siebie, opowieść o poszukiwaniu prawdy, autentyczności i akceptacji, zarówno własnej, jak i ze strony świata. Utwór, który pojawił się na jego najnowszym, self-titled albumie „Shawn”, wydanym 15 listopada 2024 roku, jest owocem głębokiej refleksji artysty po jego przerwie od koncertowania, poświęconej zdrowiu psychicznemu. Mendes przyznał, że ten krążek jest jego najbardziej osobistym dziełem w karierze.
Piosenka rozpoczyna się od symbolicznych obrazów ucieczki i eksploracji: „I took a trip to the mountain / I took a trip to the sea / I took a sip from the fountain / I took a pill to be free”. Te „podróże” – na górę, do morza, łyk z fontanny czy zażycie pigułki – reprezentują różne metody poszukiwania wolności, oświecenia i nowych perspektyw. Mendes sugeruje, że to, co inni mogą nazwać ucieczką od rzeczywistości, dla niego jest ścieżką do głębszego zrozumienia. Warto zauważyć, że artysta, rozmawiając o radzeniu sobie z presją publiczną, wspomniał o „eksploracji różnych sfer” i „trochę grzybów” jako o elementach, które pomogły mu osiągnąć wewnętrzny spokój. W kontekście wcześniejszych wywiadów, Shawn mówił o zażywaniu marihuany, a także wyrażał ciekawość co do spróbowania grzybów, wierząc, że mogłyby mu pomóc.
Refren to manifest niezależności od osądów innych: „And you can say it was drugs / You can say it was God / You can say it was aliens / You can say I lost the plot” oraz „You can say I'm a dreamer / You can say I'm too far gone / But I saw something out there / So call it what you want”. Artysta z góry odrzuca etykietki, które społeczeństwo mogłoby mu przypiąć, podkreślając, że jego osobiste doświadczenia i odczucia są ważniejsze niż cudze interpretacje. Bez względu na to, czy inni nazwą jego doświadczenia efektem narkotyków, boskiego objawienia, czy szaleństwa, on wie, co widział i czuł, i to jest jego prawda. To przesłanie o „nazywaniu tego, jakkolwiek chcesz” staje się mantrą, zachęcającą słuchaczy do znalezienia własnego sensu w życiu.
Druga zwrotka, „I spent a week in the jungle / Swore I came out a new man / Back to LA I was humble / Turns out I don't understand”, opisuje próbę transformacji poprzez intensywne doświadczenie, jakim jest pobyt w dżungli – symbolu dzikiej, nieokiełznanej natury i refleksji. Powrót do „LA”, które często symbolizuje powierzchowność i presję showbiznesu, przynosi jednak pokorę i uświadamia, że pełne zrozumienie jest nieuchwytne, a prawdziwa zmiana nie zawsze jest prosta do utrzymania w codziennym życiu.
Pre-refren „You can say it's love / You can say it's a cult / You can always blame the woman / It's gotta be her fault” to gorzka refleksja nad tendencją do upraszczania złożonych sytuacji i szukania kozła ofiarnego, często w osobie kobiety. Mendes, który sam doświadczył publicznego osądzania swoich relacji, w tym z Camilą Cabello, zdaje się krytykować kulturę obwiniania i plotek.
Najważniejszy i najbardziej osobisty fragment utworu pojawia się w mostku i ostatnim pre-refrenie: „Some days I take things way too far / Some days I have a change of heart / You can say what you need to say / You can say I'm too young / You can say I'm too old / You can say I like girls or boys / Whatever fits your mold”. Te słowa są bezpośrednią odpowiedzią na wieloletnie spekulacje dotyczące jego seksualności, które towarzyszyły mu od początku kariery. Mendes, który otwarcie mówił o frustracji związanej z ciągłymi plotkami i presją, by „udowadniać”, że jest heteroseksualny, wykorzystuje tę piosenkę, by zakomunikować, że nie zamierza wpisywać się w żadne cudze ramy. Jego słowa „You can say I like girls or boys / Whatever fits your mold” są odważnym stanowiskiem, w którym artysta podkreśla, że jego tożsamość, w tym seksualność, jest jego osobistą sprawą, którą sam wciąż „rozpracowuje” i nie da się jej zamknąć w sztywnych kategoriach. Jest to również wyraz solidarności z osobami, które ukrywają swoją orientację, i złość na ignorancję społeczeństwa. W wywiadach Shawn wielokrotnie podkreślał, jak raniące były dla niego te plotki i jak wpływały na jego poczucie tożsamości, nawet na to, jak siedział czy brzmiał jego głos.
Utwór „The Mountain” zamyka cykl Shawna Mendesa, w którym ostatecznie akceptuje on siebie, bez względu na zewnętrzne opinie. Ostatni refren, „But I feel never better / So call it what you want”, to deklaracja wewnętrznego spokoju i dobrego samopoczucia, osiągniętego pomimo, a może właśnie dzięki, odrzuceniu potrzeby dostosowania się do cudzych oczekiwań. Ta piosenka, będąca jedną z ulubionych Shawna z nowego albumu, to szczere i osobiste oświadczenie artysty, który postanowił przejąć kontrolę nad własną narracją i żyć w zgodzie ze sobą, celebrując osobistą ewolucję i bycie wiernym sobie, pomimo krytyki z zewnątrz.
Interpretacja została wygenerowana przez sztuczną inteligencję i może zawierać błędy lub nie oddawać zamysłu autora. Jeśli tak uważasz, kliknij „Nie”, aby nas o tym poinformować.
Czy ta interpretacja była pomocna?