Fragment tekstu piosenki:
Tylko raz czujemy wielkość nieba
wtedy trzeba zastygnąć i trwać
jestem sam, Ciebie już przy mnie nie ma
gdy wszystko chcę Ci dać
Tylko raz czujemy wielkość nieba
wtedy trzeba zastygnąć i trwać
jestem sam, Ciebie już przy mnie nie ma
gdy wszystko chcę Ci dać
Jonasz Kofta, mistrz słowa i subtelnej melancholii, w utworze „Koniec dnia” snuje refleksję nad ulotnością chwili, straty i nieodwracalnością przemijania. Już sam tytuł zapowiada schyłek, zmierzch, nie tylko cyklu dobowego, ale być może również pewnego etapu życia, relacji, czy nawet nadziei. Pierwsze wersy, „Koniec dnia czerwonym pachnie winem / szkarłat ciemny przelewa się w czerń”, malują obraz zmierzchu, gdzie intensywny karmazyn, symbol życia, namiętności, a może i goryczy, stopniowo ustępuje miejsca czerni nocy. To przejście nie jest gwałtowne; jest to przelewanie się, płynna, nieuchronna metamorfoza. Wino, symbol celebracji, ale i zapomnienia, wzmacnia atmosferę kontemplacji i pewnego otępienia.
W tej mglistej aurze pojawia się pytanie: „czy owioniesz mnie znów białym dymem / niewidzialna wtopiona we mgłę”. To wołanie do nieobecnej osoby, której obecność jest już tylko eteryczna, niczym dym – ulotny i nieuchwytny. „Biały dym” może symbolizować wspomnienie, ducha, subtelną aurę dawnego związku, która wciąż unosi się wokół podmiotu lirycznego, choć sama postać zniknęła. Metafora „niewidzialna wtopiona we mgłę” podkreśla niemożność jej odnalezienia, jej bytowanie poza realnym światem, w sferze pamięci i tęsknoty.
Kluczowym momentem utworu jest wers: „Tylko raz czujemy wielkość nieba / wtedy trzeba zastygnać i trwać”. To głęboka refleksja nad jedynością i niezwykłością pewnych doświadczeń. Kofta zdaje się mówić o tych rzadkich, transcendentnych chwilach, kiedy ludzka egzystencja dotyka absolutu, kiedy horyzonty się poszerzają, a my czujemy bezmiar istnienia. Taki moment, niezwykle intensywny, wymaga zatrzymania, „zastygnięcia i trwania”, by w pełni go objąć i zachować. Jest to zaproszenie do celebracji i utrwalenia w pamięci tych efemerycznych, lecz fundamentalnych przeżyć, które nadają sens życiu. Jednak natychmiast po tym odkryciu następuje bolesne zderzenie z rzeczywistością: „jestem sam, Ciebie już przy mnie nie ma / gdy wszystko chcę Ci dać”. Tragizm tej sytuacji polega na ironii losu – największa gotowość do oddania siebie, do ofiarowania wszystkiego, co wartościowe, zbiega się z absolutną nieobecnością adresata tych uczuć. Miłość, która mogłaby osiągnąć swój szczyt, napotyka pustkę.
Druga zwrotka powraca do motywu przemijania z jeszcze większą dosadnością. Obraz „ćma sfrunęła trzepotem twych rzęs” jest niezwykle delikatny, a jednocześnie mocny. Ćma, często symbolizuje duszę lub ulotność życia, a jej trzepot rzęs może oznaczać niemal niezauważalny moment odejścia, decyzji, która zmieniła wszystko, lub po prostu subtelność istnienia tej osoby. Ta ulotna obecność ćmy, przyciąganej do światła, ale jednocześnie skazanej na krótki żywot, staje się metaforą skończoności. Kolejne wersy są już otwartym aktem pogodzenia się z nieuchronnością: „ty minęłaś, ja też kiedyś minę / i tak wszystko straciło już sens”. To gorzkie, niemal nihilistyczne stwierdzenie, które podkreśla głębię straty. Świadomość własnej śmiertelności splata się z faktem odejścia ukochanej osoby, prowadząc do wniosku o utracie sensu.
Utwór „Koniec dnia” to tekst Jonasza Kofty do muzyki Aleksandra Wertyńskiego. Jest to typowe dla twórczości Kofty, który często pisał słowa do już istniejących melodii lub współpracował z kompozytorami. Wertyński był rosyjskim artystą, co nadaje piosence dodatkowego, słowiańskiego posmaku melancholii. Jonasz Kofta, właściwie Janusz Kaftal, był jednym z najważniejszych polskich poetów piosenki, wymienianym obok Agnieszki Osieckiej i Wojciecha Młynarskiego. Jego twórczość, choć często pełna humoru i satyry, miała również głęboki liryczny wymiar, doskonale oddający złożoność ludzkich emocji. Kofta był człowiekiem renesansu – satyrykiem, dramaturgiem, piosenkarzem kabaretowym, a nawet malarzem. Znajomi i bliscy opisywali go jako „chodzącą encyklopedię”, satyryka o duszy liryka, człowieka hojnego, serdecznego, oczytanego i piekielnie inteligentnego.
Jego żona, Jaga Kofta, podkreślała, że potrafił znaleźć poezję tam, gdzie „normalnemu człowiekowi wydawałoby się, że jej nie ma”. Jonasz Kofta sam o sobie mówił „tekściarz”, pozornie lekceważąc swoją pracę, ale jednocześnie był bardzo wrażliwy na punkcie swojej twórczości i poprawiał każdą pomyłkę w swoich wierszach. Teksty Kofty cechowały się lapidarnością i głęboką refleksją. Potrafił w kilku słowach zawrzeć ogrom znaczeń, co doskonale widać w „Końcu dnia”.
Ciekawostką jest, że piosenka „Koniec dnia” była wykonywana między innymi przez Andrzeja Zauchę, co świadczy o jej artystycznej wartości i popularności w środowisku muzycznym. Utwór ten, choć naznaczony smutkiem i poczuciem straty, jednocześnie przypomina o wartości tych rzadkich momentów, kiedy „czujemy wielkość nieba”, i o tym, jak ważne jest, by je doceniać, nawet jeśli później zderzamy się z samotnością i brakiem. W swojej prostocie i głębi, „Koniec dnia” pozostaje przejmującym świadectwem ludzkiej kondycji w obliczu nieuchronnego przemijania.
Interpretacja została wygenerowana przez sztuczną inteligencję i może zawierać błędy lub nie oddawać zamysłu autora. Jeśli tak uważasz, kliknij „Nie”, aby nas o tym poinformować.
Czy ta interpretacja była pomocna?