Fragment tekstu piosenki:
Ludzie to lu-u-u-bią, ludzie to ku-u-u-pią
Byle na chama, byle głośno, byle głu-u-u-pio
Do miast i wiosek, do PWM -u
Prosta nauka, licznik stuka w takt refrenu
Ludzie to lu-u-u-bią, ludzie to ku-u-u-pią
Byle na chama, byle głośno, byle głu-u-u-pio
Do miast i wiosek, do PWM -u
Prosta nauka, licznik stuka w takt refrenu
Piosenka „Ludzie to kupią”, brawurowo wykonana przez Janinę Ostalę na 1. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 1963 roku, stanowi przenikliwy komentarz do mechanizmów rządzących światem rozrywki i konsumpcji sztuki. Autorem słów, jak i reżyserem programu kabaretowego o tym samym tytule, jest niezapomniany Wojciech Młynarski, uznawany za jednego z najwybitniejszych twórców tekstów w powojennej historii polskiego kabaretu literackiego. To właśnie jego obserwacja rzeczywistości, pełna cynizmu, ale i melancholii, wybrzmiewa w każdej strofie.
Pierwsza, obszerniejsza wersja tekstu, kreuje postać kobiety o barwnej i burzliwej przeszłości – „Była żoną dżokeja, była żoną gangstera / Potem znów zaczynała od zera”. Jest to portret artystki doświadczonej życiem, naznaczonej cierpieniem, o „twarzy skrzywionej niemile”. Jej wizerunek jest daleki od lukrowanego, idealizowanego obrazu gwiazdy. Śpiewała „pieśni i piosenki”, wróżyła z kart, a jej występom towarzyszył blady pianista-chałturzysta, będący „samym rytmem”, niczym wyprany z życia automat. Sceneria jej występów rozciąga się od „upalnego nieba argentyńskiego” po „smutne niebo, hen pod Mińskiem”, co symbolizuje uniwersalność jej losu i sztuki, która bez względu na miejsce, potrafiła poruszyć najtwardsze serca. Klienci kupowali „żetony”, a „płynęły łzy, gdy śpiew jej cichł” – to dowód na autentyczność i siłę jej przekazu, zdolnego wywołać głębokie emocje.
Punktem zwrotnym w życiu bohaterki okazuje się jej ostatni małżonek, Atiełło, zagłębiający się w Szekspira i pałający „krwawą zemstą”. To on, „trochę na serio, trochę dla żartu”, wysłał ją do PAGART-u – Polskiej Agencji Artystycznej, instytucji odpowiedzialnej za promowanie i zarządzanie karierami artystycznymi w PRL-u. Ten gest jest kluczowy dla interpretacji utworu. Jest to moment komercjalizacji, wejścia w system, który zaczyna dyktować warunki. Sztuka przestaje być spontaniczną ekspresją duszy, a staje się produktem na sprzedaż.
Zmienia się repertuar artystki. Zamiast poruszających pieśni, śpiewa teraz „o zwierzakach, o miłości jak melasa, czasem o wypchanych ptakach i bobasach”. To świadomy zabieg, dostosowanie się do oczekiwań masowej publiczności, która preferuje treści proste, bezpieczne, pozbawione głębi i prowokacji. Słuchacze, zakochani w jej nowych, banalnych piosenkach, „jęczą głucho do księżyca”, a „jakaś pani na Chmielnej się zachwyca”. Jest to gorzka ironia – sztuka straciła na wartości, ale zyskała na popularności i zasięgu.
Refren jest sednem piosenki, jej ponadczasową tezą: „Ludzie to lu-u-u-bią, ludzie to ku-u-u-pią / Byle na chama, byle głośno, byle głu-u-u-pio”. To bezlitosna diagnoza masowych gustów, które preferują bylejakość, krzykliwość i prostactwo nad autentyczność i artyzm. Powtarzające się „licznik stuka w takt refrenu” symbolizuje cyniczny rachunek ekonomiczny, gdzie liczy się sprzedaż, a nie wartość artystyczna. Dotarcie „Do miast i wiosek, do PWM-u” (Polskie Wydawnictwo Muzyczne) ukazuje skalę komercjalizacji i systemowego wchłonięcia sztuki przez machinę przemysłu rozrywkowego. Nawet najbardziej absurdalne tematy – „że słoniowi to broń Boże, że miłemu coraz gorzej”, czy „że kukła Dziadka Buło” – są akceptowane, byle tylko spełniały kryteria prostej, łatwo przyswajalnej rozrywki.
Druga wersja tekstu przedstawia tę samą ideę z nieco innej perspektywy. „Cicha, skromna, jak łza czysta” szansonistka z przyzakładowego chóru, pod wpływem zasłyszanej „prostej nauki”, świadomie decyduje się wykorzystać koniunkturę. Postanawia nie „marnować się w tym chórze”, ale czerpać zyski z komercyjnej formuły. Ta wersja podkreśla dobrowolność wyboru artysty, który, zorientowawszy się w rynkowych realiach, z własnej woli adaptuje się do nich. To przestroga, że uleganie gustom mas nie jest jedynie narzuconą koniecznością, ale często świadomą decyzją, napędzaną chęcią zysku i popularności.
Piosenka Młynarskiego, wykonana przez Janinę Ostalę, wciąż pozostaje „szczególnie aktualna”, stanowiąc gorzkie przypomnienie o stałych pokusach i zagrożeniach czyhających na sztukę w obliczu komercji. To testament dla artystów i publiczności, by pamiętali, że prawdziwa wartość często ginie w zgiełku „byle głośno, byle głupio”.
Interpretacja została wygenerowana przez sztuczną inteligencję i może zawierać błędy lub nie oddawać zamysłu autora. Jeśli tak uważasz, kliknij „Nie”, aby nas o tym poinformować.
Czy ta interpretacja była pomocna?